niedziela, 29 sierpnia 2010



Kraków niestety nas nie rozpieścił. Zwłaszcza jeśli chodzi o pogodę. Niestety. W piątek spotkaliśmy się z naszym ziomem Plastrem w parku Jordana i tam na skejtparku nastąpiła krótka rozgrzewka głównie polegająca na szczotkowaniu nawierzchni co by szybciej wyschła. Park parkiem, naklejki naklejkami, ale... naszym celem był nieodległy nowostworzony przez miejscowych skejtów DIY park. Niestety tam też było mokro i mimo przebłysków słońca wcale nie chciało schnąć. Mokra nawierzchnia a także narastająca mżawka skutecznie uniemożliła Gałkowi zrobienie tailslide pomiędzy dwoma quoterami, ale taki Kacper zaliczył ładny fs transfer, blunt fs out Czapi a Ebi nawciskał z 30 sztuczek: flip rock, 36 flip fakie, melon i mnóstwo innych. Deszcz przegonił nas z tej ciekawej miejscówy aż do Galerii Kazimierz. Jedzenie dają tam średnie, ale zaparkować łatwo. Wieczorem zaliczyliśmy murek pod górę przy stacji benzynowej i... znów zaczęło padać. Po szybkim sprawdzeniu nowej poręczy pod pewnym kościołem, której nie dało się zrobić z powodu mokrości nawierzchni. Jedyną możliwą opcją został pool, z której to opcji oczywiście skorzystaliśmy...











Wieczór skończył się we Pięknym Psie i Łodzi Fabrycznej. Albo odwrotnie.





Sobota zaczęła się deszczem. Ciąąąąąągle pada! Zdecydowaliśmy, że zostajemy i czekamy na pogodę. Po całym dniu niepowodzeń i moknięcia, następnej wizycie na poolu - czekanie się opłaciło. Wyschło. Od razu w auta i na rurkę pod kościołem. Po krótkiej zabawie w ciuciubabkę z jednooką siostrą rura została odpalona i po krótkiej walce Jurek Poleszczuk trzasnął krukieta a potem back lipa. Czapi podchodził do over crooksa, ale jego zapał skutecznie ostudziła mata jaką zaliczył Ebi. Próbując feeble zawinął się w chińskie osiem i wyrżnął o ziemię jak worek ziemniaków. Nie powiem, zdrętwiałem. Gleba nie wyglądała ciekawie. Po chwili jednak Ebi wstał, trochę może zakręcony... Ale on przecież zawsze jest zakręcony!
Po akcji rail ruszyliśmy jeszcze na plac przed Galerią Krakowską gdzie spotkaliśmy "przemiłego" ochraniacza, który zabronił nam jeździć na desce jeszcze zanim ktokolwiek zaczął jeździć. Wspólnie życzyliśmy mu satysfakcji z wykonywania tak przecież ambitnej pracy, zjedliśmy po Subwayu i ruszyliśmy w stronę Bielska...
Jesteś zły?? Załóż TRZY!!!

tekst i foto: Wojtek Antonów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz